Студопедия
Случайная страница | ТОМ-1 | ТОМ-2 | ТОМ-3
АрхитектураБиологияГеографияДругоеИностранные языки
ИнформатикаИсторияКультураЛитератураМатематика
МедицинаМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогика
ПолитикаПравоПрограммированиеПсихологияРелигия
СоциологияСпортСтроительствоФизикаФилософия
ФинансыХимияЭкологияЭкономикаЭлектроника

tytuł: ZBRODNIA I KARA 50 страница



dlaczego oni wszyscy tak polubili Sonię? Nie starała się im przypodobać; spotykali ją rzadko, czasami tylko na robotach, gdy przychodziła na krótką chwilę, żeby się z nim WfL

zobaczyć. A tymczasem wszyscy już ją znali, wiedzieli o tym, że przyjechała tu za nim, wiedzieli, gdzie mieszka, jak żyje. Pieniędzy im nie dawała, nie świadczyła też szczególniejszych usług. Raz tylko, na Boże Narodzenie, przyniosła dla nich wszystkich poczęstunek: pierogi i kołacze. Ale stopniowo między nimi a Sonią ustaliła się bliższa komitywa: pisywała im listy do krewnych i nadawała je na poczcie. Ich krewni i krewne, przyjeżdżając do miasta, na ich prośbę zostawiali u Soni rzeczy dla nich, a nawet pieniądze. Ich żony i kochanki znały ją i odwiedzały. I kiedy przychodziła do Raskolnikowa na miejsce pracy albo gdy mijała oddział aresztantów udających się na roboty - wszyscy zdejmowali czapki, wszyscy się kłaniali. "Zofio Siemionowno, opiekunko nasza poczciwa, serdeczna!" - mówili d brutalni, napiętnowani katorżnicy do tej drobnej i chudziutkiej istoty. Uśmiechała się, kiwała głową i wszyscy lubili, gdy się do nich uśmiechała. Lubili nawet jej chód, obracali się, żeby za nią patrzeć, chwalili ją, chwalili za to nawet, że taka jest malutka - sami już nie wiedzieli, za co jeszcze ją pochwalić. Nawet' chodzili do niej się leczyć. Przeleżał w szpitalu cały koniec postu i Wielki Tydzień. Będąc już na wyzdrowieniu przypomniał sobie swoje sny z czasów gorączki i maligny. Zdawało mu się w chorobie, w majaczeniu, że cały świat skazany jest na pastwę jakiejś strasznej, niesłychanej i niewidzianej morowej zarazy, ciągnącej z głębi Azji na Europę. Zginąć mają wszyscy oprócz kilku nader nielicznych wybrańców. Pojawiły się jakieś nowe złośliwe drobnoustroje, które się zagnieżdżały w ciałach ludzi. Lecz były to duchy obdarzone rozumem i wolą. Ludzie, którzy je przyjęli w siebie, natychmiast dostawali obłędu i opętania. Ale nigdy, nigdy ludzie nie poczytywali siebie za tak mądrych i niezachwianych w prawdzie, za jakich uważali siebie d zarażeni. Nigdy nie mieli swych wyroków, swych wniosków naukowych, swych przekonań moralnych i wierzeń za tak niezbite. Całe osiedla, całe miasta i ludy ulegały zarazie i wariowały. Wszyscy byli w rozterce i nie pojmowali się nawzajem, każdy sądził, że w nim jednym tkwi prawda. i dręczył się patrząc na innych, bił się w piersi, płakał i załamywał ręce. Nie wiedzieli, kogo i jak»ądzić, nie umieli uzgodnić, co należy uważać za zło, a co za dobro. Nie wiedzieli,

 

kogo oskarżyć, kogo usprawiedliwić. Ludzie zabijali jeden drugiego w jakiejś niedorzecznej złości. Ruszali jedni na drugich całymi zastępami, ale te zastępy już w czasie wyprawy zaczynały nagle szarpać się same, szeregi szły w rozsypkę, rzucali się na siebie wzajem, kłuli bagnetami, wyrzynali, gryźli i pożerali jedni drugich. Po miastach całymi dniami bito w dzwony: zwoływano wszystkich, ale kto wzywa i po co - tego nikt nie wiedział, i wszyscy byli w trwodze. Porzucono najzwyklejsze rzemiosła, gdyż każdy proponował nowe pomysły, własne poprawki - i nie umiano się pogodzić. Ustala uprawa roli. Tu i ówdzie ludzie zbijali się w kupy, postanawiali coś razem, przysięgali, że się nie rozstaną - ale natychmiast rozpoczynali coś zupełnie innego, niż sami przed chwilą zamierzali, odzywały się wzajemne oskarżenia, wywiązywały bójki i rzezie. Wybuchły pożary, rozsrożył się głód. Ginęli wszyscy i wszystko. Choroba potęgowała się i zagarniała coraz to nowe obszary. Na całym świecie mogło ocaleć zaledwie kilku ludzi; ci byli czyści, wybrani, przeznaczeni do tego, by zapoczątkować nowy rodzaj ludzki i nowe życie, oczyścić i odświeżyć ziemię, ale nikt i nigdzie ludzi tych nie widział, nikt nie słyszał ich słów i głosów. Męczyło Raskolnikowa, że wszystkie te bezsensowne majaki tak smutno i dręczące odzywają się w jego wspomnieniach, że tak długo nie mija wrażenie tych gorączkowych przywidzeń... Nastał drugi tydzień po Wielkanocy. Dnie były cieple, pogodne, wiosenne; w oddziale aresztanckim pootwierano okna (zakratowane, pod którymi przechadzał się wartownik). Przez cały czas jego choroby Sonia mogła go odwiedzić w szpitalu tylko dwukrotnie: za każdym razem trzeba się było wystarać o zezwolenie, a to było żmudne. Ale często przychodziła na dziedziniec szpitalny, pod okna, zwłaszcza nad wieczorem, niekiedy tak sobie tylko, żeby postać chwilę na dworze i bodaj z daleka popatrzeć na okna. Któregoś wieczoru Raskolnikow, prawie całkiem już zdrowy, zasnął; po przebudzeniu podszedł do okna i nagle zobaczył z daleka, u wrót szpitalnych - Sonię. Stała i jakby czegoś oczekiwała. W tej chwili poczuł skurcz serca, drgnął i co rychlej odszedł od okna. Nazajutrz Sonia nie przyszła, ani dnia następnego; zdał sobie sprawę, że czeka jej z niepokojem. Wreszcie go wypisano. Przyszedłszy do więzienia do



wiedział się od towarzyszy, że Zofia Siemionowna zachorowała, leży u siebie w domu i nigdzie nie wychodzi. Bardzo się zaniepokoił, posyłał do niej po wiadomości. Wkrótce mu doniesiono, że jej choroba nie jest niebezpieczna. Sonia ze swej strony, dowiedziawszy się, że on tak do niej tęskni i tak się o nią troszczy, przysłała mu liścik napisany ołówkiem, gdzie zawiadamiała, że już się ma znacznie lepiej, że to błahe zaziębienie i ze niedługo, bardzo niedługo przyjdzie zobaczyć się z nim przy robocie. Gdy czytał ten liścik, serce tłukło mu się mocno i boleśnie. Dzień był znowu pogodny i ciepły. Wczesnym rankiem, o jakiej szóstej, Raskolnikow udał się na roboty, na brzeg rzeki, gdzie w szopie urządzony był piec do wypalania alabastru i gdzie się ten alabaster kruszyło. Przyszło tu wszystkiego trzech pracowników. Jeden z więźniów poszedł pod strażą wartownika do twierdzy po jakieś narzędzia, drugi narąbał drew i począł je nakładać do pieca. Raskolnikow wyszedł z szopy na brzeg, usiadł na złożonych pod szopą bierwionach i patrzał na szeroką, pustą rzekę. Z wysokiego brzegu roztaczał się rozległy widok. Z oddali, spoza rzeki, cichutko dolatywała jakaś pieśń. Tam, na zalanym słońcem, bezkresnym stepie, niby ledwie dostrzegalne punkciki czerniały jurty koczowników. Tam była wolność, żyli tam inni ludzie, zgoła niepodobni do tutejszych, tam - zdawało się - sam czas stanął, jak gdyby jeszcze nie\ minęły wieki Abrahama i jego stad. Raskbinikow siedział, spoglądał nieruchomo, nie odrywając oczu; myśli roztapiały mu się w marzeniach, w kontemplacji; właściwie o niczym nie myślał, ale wzruszała go i nękała jakaś tęsknota. Naraz obok niego ukazała się Sonia. Podeszła niepostrzeżenie i usiadła tuż przy nim. Było jeszcze bardzo wcześnie, poranny chłód jeszcze nie złagodniał. Sonia miała na sobie swój biedny, stary płaszczyk i zieloną chustkę. Twarz jej, chudsza, bledsza, wymizerowana, nosiła ślady przebytej świeżo choroby. Życzliwie i radośnie uśmiechnęła się do niego, ale swoim zwyczajem nieśmiało wyciągnęła rękę. Zawsze wyciągała do niego rękę nieśmiało, czasem nawet nie podawała jej całkiem, jak gdyby w obawie, że on ją ode-pchnie.tRaskolnikow zawsze brał jej dłoń jakby z obrazą, witał Ją zawsze jakby z irytacją, czasami milczał uporczywie przez całą jej wizytę: Bywało, że truchlała przed nim i odchodziła j

 

głęboko zasmucona. Teraz jednak ich ręce się nie rozłączały.; szybko, przelotnie spojrzał na nią, nic nie powiedział i wbił oczy w ziemię. Byli sami, nikt ich nie widział. Strażnik się odwrócił. Sam nie wiedział, jak to się stało, lecz nagle coś jakby go poderwało i rzuciło do jej nóg. Płakał i obejmował jej kolana. Zrazu się przeraziła, twarz jej zmartwiała. Zerwała się z miejsca i.patrzyła na niego drżąc. Ale natychmiast, w tejże chwili pojęła wszystko. W jej oczach zajaśniało bezgraniczne szczęście: zrozumiała i już nie było dla niej wątpliwości, że ją kocha, kocha ją nieskończenie, i że oto nareszcie przyszła jednak ta chwila... -chcieli coś mówić, lecz nie mogli, łzy stanęły im w oczach. Oboje byli bladzi i wychudli; ale w tych mizernych, bladych (/»'<Y twarzach już promieniał świt odnowionej przyszłości, pełnego ^La. odrodzenia ku nowemu życiu. Wskrzesiła ich miłość, serce /^**' każdego z nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego^ Postanowili czekać cierpliwie. Pozostawało im jeszcze siedem lat; a do tego czasu - tyle nieznośnej udręki i tyle bezgra-nicznego szczęścia! Ale zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to w pełni całym odnowionym jestestwem, ona zaś - ona | przecież żyła tylko jego życiem. Wieczorem tego dnia, gdy już zamknięto kazamaty. Ras-komików leżał na pryczy i myślał o Soni. Tego dnia wydało mu się nawet, że wszyscy katorżnicy, jego byli wrogowie, 1 już patrzą na niego inaczej. Sam nawiązywał z nimi rozmowy, a oni mu odpowiadali przyjaźnie..Zdał sobie z tego teraz sprawę; ale tak właśnie powinno było być; czyż teraz nie musi się wszystko odmienić? Myślał o niej. Przypomniał sobie, jak ją ustawicznie dręczyli •jak targał jej serce; uprzytomnił sobie jej bladą, chudziutką twarzyczkę, lecz obecnie te wspomnienia prawie go nie trapiły: wiedział, jaką nieskończoną miłością powetuje teraz wszystkie jej cierpienia. Zresztą czymże są te wszystkie, wszystkie męczarnie przeszłości? Wszystko, nawet jego zbrodnia, nawet wyrok i zesłanie, wydawało mu się teraz, w tym pierwszym porywie, jak gdyby faktem dziwnym, zewnętrznym, który bodajże nie jemu się przytrafił. Zresztą nie mógł tego wieczoru myśleć sftn

o czymkolwiek długo i wytrwale, nie mógł na niczym się skupić; a i nie umiałby teraz nic rozstrzygnąć świadomie -*-czuł tylko. Zamiast dialektyki przyszło życie i w świadomości musiało się wypracować coś zupełnie innego. Pod jego poduszką leżała Ewangelia. Wziął ją odruchowo. Książka ta należała do niej, była tą samą z której kiedyś czytała mu o wskrzeszeniu Łazarza. Na początku katorgi przewidywał, że Sonia zamęczy go religią, będzie wciąż mówiła o Ewangelii i wmuszała mu różne książki. Ale ku największemu jego zdziwieniu ona nie napomknęła o tym ani razu, ani razu nawet nie zaproponowała mu Ewangelii. Sam ją o nią poprosił na krótko przed swoją chorobą i Sonia bez słowa przyniosła mu tę książkę. Dotychczas nie otwierał jej wcale. Nie otworzył jej i teraz także, lecz pewna myśl mignęła mu w głowie: "Czyż jej przekonania mogą teraz nie być moimi przekonaniami? A przynajmniej uczucia jej, jej dążności..." Ona także przez cały ten dzień była bardzo przejęta - a w nocy nawet znowu zachorowała. Lecz była tak bardzo szczęśliwa, i szczęśliwa tak nieoczekiwanie, że się nieomal przelękła swego szczęścia. Siedem lat, tylko siedem lat! W początku swojego szczęścia oboje byli chwilami skłonni patrzeć na te siedem lat jak na siedem dni. Jeszcze nie wiedział o tym, że przecie nowe życie nie dostanie mu się za darmo, że jeszcze drogo trzeba je będzie okupić, zapłacić za nie w przyszłości wielkim czynem... - Ale tu już się rozpoczyna nowa historia, historia stopniowej odnowy człowieka, historia stopniowego jego odradzania się, stopniowego przechodzenia z jednego świata w drugi, znajomienia się z nową, dotychczas zupełnie nie znaną rzeczywistością. Mogłoby to. się stać tematem nowego opowiadania - natomiast niniejsze nasze opowiadanie jest skończone.

 

* * *

 

KONIEC

 

OD REDAKCJI

Pierwotny pomysł powieści, jej zasadnicza idea zajmowała Do-stojewskiego już w r. 1848 i pewne ślady owego zainteresowahis • odnaleźć można w kilku redakcjach utworu Białe noce (Bieiyje noczi), powstałych w r. 1848., Zbrodnię i karę (Priestuplienije i nakazanije) rozpoczął Dostojewśki ' pisać w r. 1865. Dopiero jednak w lutym 1866 r. początkowe redakcji '. utworu przybrały postać zbliżoną do tekstu ostatecznego. ';; Powieść, zgodnie z zawartą umową, miała być drukowana w czaso» i piśmie "Russkij Wiestnik". W liście Dostojewskiego do Wrangi* ] z lutego 1866 r. czytamy:;: "Siedzę nad robotą jak katorżnik. To ta powieść dla źRusskog» " Wiestnikar. Powieść duża, w sześciu częściach. W końcu listopadł.| dużo już było napisane i gotowe: wszystko spaliłem... Teraz mogp l się do tego przyznać. Mnie samemu się nie spodobało... Z rachunku j wychodzi, że powinienem co miesiąc dostarczyć... do 6 arkuszy dru» j karskich. To straszne, ale bym dostarczył, gdybym miał swoboda | ducha. Powieść to rzecz poetycka, dla jej wykonania trzeba spokoju | ducha i wyobraźni. A tu męczą wierzyciele grożąc, że mnie wsadzi) ' do więzienia.", l W grudniu 1865 r. Dostojewśki rozpoczął przesyłanie arkuszy ', pisanej powieści do redakcji "Russkogo Wiestnika". Jednocześnie, \ zobowiązawszy się już uprzednio wobec innego wydawcy, Stellowskie- ' go, do napisania dziesięcioarkuszowej powieści, Dostojewśki od i września do 31 października pracował nad Graczem figrok), po czym 'i natychmiast przystąpił do dalszej pracy nad Zbrodnią i karą. "Russkij! Wiestnik" zakończył druk utworu w numerze grudniowym rocznika 1866. Wkrótce potem powieść ukazała się w wydaniu książkowym, l Tekst wydania książkowego wskazuje na dalszą pracę pisarza nad 562

powieścią. Następnie, bez żadnych już zmian. Zbrodnia i kara ukazała się za życia Dostojewskiego dwukrotnie w r. 1870 i w r; 1877. Powieść wywołała ożywione dyskusje wśród czytelników rosyjskich, a następnie, przełożona na wszystkie prawie języki europejskie, stała się jednym z najsłynniejszych dzieł literatury światowej. Wydania polskie były następujące: Zbrodnia i kara, romans (!) w sześciu częściach z epilogiem, przełożył Bolesław Londyński, Biblioteka Romansów i Powieści, t. I i II. Warszawa 1887-8. Zbrodnia i kara, romans (!) w sześciu częściach z epilogiem, przełożył Bolesław Londyński, wydanie przejrzane i poprawione przez St. K. Łódź-Warszawa 1902. Zbrodnia i kara. Przełożył z oryginału dr J. Zajączkowski' (Teodor Dostojewśki, Dzielą, seria I, t. I-II; t. III-IV, pod redakcją Melchiora Wańkowicza, poprzedzone studium Andrzeja Struga. Towarzystwo Wydawnicze "Rój", Warszawa 1928.) Zbrodnia i kara, powieść w sześciu częściach z epilogiem, tłumaczył Czesław Jastrzębiec-Kozłowski, Warszawa 1955 (Z pism F. Dosto-jewskiego, pod redakcją Pawła Hertza, Państwowy Instytut Wydawniczy.)

 

PRZYPISY

' Mowa o znanym w Rosji w szóstym dziesiątka lat minionego wieku dziele George'a Lewesa (1817-1878) Fizjologia życia codziennego. Była to popularyzacja idei pozytywizmu. 8 Konflikt prusko-duński w sprawie przynależności Szlezwik--Holsztynu, wcielonego w r. 1806 do Danii, ciągnął się przez cały prawie wiek XIX ze szczególnym nasileniem w szóstym dziesiątku lat. 3 Aleksander Radiszczew (1719-1802) - publicysta rosyjski, autor Podróży z Petersburga do Moskwy, w której gwałtownie krytykował system poddaństwa. Confessians (Wyznania) - autobiograficzne dzieło Jana Jakuba Rousseau. * Mowa o Pałacu Zimowym i o soborze Isaakijewskim.

6 I z l er - pijalnia wód mineralnych na Wyspach w Petersburgu. Aztekowie - mowa tu o dzieciach indiańskich, Bartola i Ma-ksimo, które pokazywano w Petersburgu latem 1865 r. " Ogromne pożary nawiedziły w drugiej połowie maja 1862 szereg miast rosyjskich, m. in. Petersburg. Władze carskie przypisywały je "Polakom i rewolucjonistom", "...senator Zdanow, któremu powierzono śledztwo w sprawie pożarów w Saratowie, przyszedł do przekonania, że wywołały je miejscowe żywioły reakcyjne, żeby przestraszyć rząd widmem rewolucji..." (Ludwik Kulczycki, Rewolucja rosyjska. Lwów 1909). ' Aluzja do znakomitej gry Antoniego Rubinsteina (1829-1894), pianisty i kompozytora. 8 Zgodnie z ludowym wierzeniem rosyjskim ziemia opiera się na trzech wielorybach.» Aluzja do głośnej w prasie petersburskiej polemiki w sprawie zamieszczonej w lutym 1861 r. w "Gazecie Sankt-Petersburskiej" ("Sankt-Pietierburgskije Wiedomosti") korespondencji z Permu 564

o publicznym czytaniu opowiadania Puszkina Noce egipskie przez żonę jednego z tamtejszych urzędników. Gazeta "Wiek" wyśmiała tę korespondencję. "Gazeta Sankt-Petersburska" odpowiedziała felietonem Ohydny postępek "Wieku". 10 Mowa tu o licznych w Petersburgu klubach. Dussot - nazwa znanej wówczas restauracji (od nazwiska właściciela). Pointę - "cypel" wyspy Jełagina, wówczas poza obrębem miasta, miejsce zabaw "złotej młodzieży" 11 Reforma sądownictwa nastąpiła w wyniku zasadniczych reform 1861 roku. Ostatecznie dokonano jej w r. 1865 na zasadzie "ukazu" cara Aleksandra II. Jednakże proces wprowadzenia ustaw sądowych odbywał się stopniowo na obszarze całego cesarstwa. Za zwrotną datę uważa się rok 1864, kiedy to ustawy sądowe zostały zatwierdzone przez cara. 12 Mowa tu o pierwszej bitwie w wojnie krymskiej (20 września 1854) między wojskami państw sojuszniczych: Anglii, Francji i Turcji, a wojskami rosyjskimi. Wiedząc o słabej obronności Sewastopola od strony lądu, wojska sojusznicze postanowiły natrzeć od tej właśnie strony na twierdzę. Wojska rosyjskie zajęły wtedy pozycje na lewym brzegu rzeki Almy. Wynik bitwy nad Almą był niepomyślny dla armii rosyjskiej. " Kari Mack von Lieberich (1752-1828)-generał austriacki. W r. 1805 podczas wojny z Francją kapitulował w Ulm wraz z dwu-dziestotysięczną armią, za co wyrokiem austriackiego sadu wojennego został pozbawiony stopnia wojskowego i orderów. lł Dostojewski, polemizując z rewolucyjnymi demokratami, pokazuje w osobie Lebieziamikowa karykaturę "postępowego" inteligenta, usiłującego prześcignąć rewolucyjny program społeczny Bielińskiego i Dobrolubowa ("my więcej negujemy"), " Niedokładny cytat z wiersza Heinego (Buch der Lieder, 62). Strofa ta brzmi: Du hast Diamanten und Perlen, Hast alles, was Memchenbegehr, Und kast die schóniten Augen - Mein Liebchen, was wiUst du mehr? '° Z wiersza Lermontowa Sen.

17 W oryginale: sluszewalsia. W swoim Dzienniku pisarza (Dmeafak pisatiela) za rok 1877, listopad, rozdział I, cz. II, Dostojewski podaje obszerne wyjaśnienia pochodzenia i używania słowa "stuszować się"; za czasów Puszkina słowo to nie istniało, w latach siedemdziesiątych zaczęto używać go powszechnie. "Słowo to w druku pojawiło się po raz pierwszy l stycznia 1846 r. w Onecze-stwiennych Zapiskach* w mojej opowieści Sobowtór, przygody pana Goladkina. Słowo •stuszować ue» zn»czy: zniknąć, unicestwić się, obrócić się, że tak powiem, wniwecz... Chociaż użyłem go w literaturze po raz pierwszy, jednak nie ja je wynalazłem." Dostojewski twierdzi, że wyrażenie to powstało w petersburskiej Głównej Szkole Inżynieryjnej, gdzie studiował. " Od raskoł-rozszczepienie. Mowa o podziale w cerkwi rosyjskiej, który oficjalnie istniał od r. 1667, w istocie jednak datuje się od XV w. Raskolnicy tworzyli mnóstwo sekt prześladowanych przez carat. Za panowania Aleksandra II zlikwidowano tajny komitet dla spraw raskolników, ale raskolników zrównano w prawach dopiero w r. 1833. 19 Dawid Livingstone (1813-1873) - niezwykle popularny w drugiej połowie XIX stulecia podróżnik angielski. Opis podróży po Afryce południowej (1849-1855) był wydany w r. 1857 i przetłumaczony na kilka języków, m.in. i na rosyjski. W latach 1858--1864 Livingstone odbył następną ekspedycję afrykańską, której opis wydał w r. 1865. "' Na przełomie szóstego i siódmego dziesięciolecia ubiegłego wieku rozpoczął się w Rosji silny ruch emancypacyjny kobiet. W r. 1859 dokonano zasadniczej reformy w dawnych instytutach dla dziewcząt. Następnie powstały liczne tzw. wyższe kursy dla kobiet w Petersburgu i w Moskwie. 21 Według ustawy o zesłańcach z r. 1822 katorga, czyli ciężkie roboty, dzieliła się na dwie kategorie: bezterminową i o czasie ograniczonym. Obie kategorie ciężkich robót połączone były z zesłaniem i osiedleniem na Syberii. Według kolejnej ustawy z r. 1845 katorga jeszcze ściślej połączona była z zesłaniem na osiedlenie i dzieliła się na kilka kategorii: ciężkie roboty w kopalniach, w twierdzach i w fabrykach. W latach 1823-1861 na mocy wyroków sądowych i w drodze administracyjnej na katorgę zesłano około 40000 mężczyzn i przeszło 4000 kobiet.


Дата добавления: 2015-09-30; просмотров: 19 | Нарушение авторских прав







mybiblioteka.su - 2015-2024 год. (0.009 сек.)







<== предыдущая лекция | следующая лекция ==>