Студопедия
Случайная страница | ТОМ-1 | ТОМ-2 | ТОМ-3
АрхитектураБиологияГеографияДругоеИностранные языки
ИнформатикаИсторияКультураЛитератураМатематика
МедицинаМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогика
ПолитикаПравоПрограммированиеПсихологияРелигия
СоциологияСпортСтроительствоФизикаФилософия
ФинансыХимияЭкологияЭкономикаЭлектроника

29 страница. 5 C. Sagan: The Planet Yenus, „Science, 133 (1961), s

18 страница | 19 страница | 20 страница | 21 страница | 22 страница | 23 страница | 24 страница | 25 страница | 26 страница | 27 страница |


Читайте также:
  1. 1 страница
  2. 1 страница
  3. 1 страница
  4. 1 страница
  5. 1 страница
  6. 1 страница
  7. 1 страница

5 0,012 260 1 310

10 0,04 880 4490

20 0,11 2410 12070

30 0,22 4830 24 150

40 0,80 17570 87850

5 C. Sagan: The Planet Yenus, „Science", 133 (1961), s. 849-858.

6 J. Pollack, C. Sagan: Planetary Engineering. [W:] J. Lewis, M. Mathews, M. Gu-erreri (red.): Resources of Near-Earth Space, University of Arizona Press, Tuscon 1993.

TERRAFORMOWANIE MARSA • 349

dajnością tysiące razy wyższą (porównując ilość cząsteczek) niż dwutlenek węgla. Po zapoczątkowaniu - wskutek użycia luster ogrzewających czapy polarne lub produkcji freonów - efektu cieplarnianego, powodującego pojawienie się ciekłej wody, być może uda się stworzyć na powierzchni planety bakteryjne ekosystemy, które, wytwarzając duże ilości amoniaku i metanu, bardzo przyczyniłyby się do zwiększenia tempa procesu terrafor-mowania. Konsekwencją pokrycia 1% powierzchni Marsa odpowiednimi bakteriami (zakładając wydajność przekształcania energii światła słonecznego w energię wiązań chemicznych na poziomie 0,1%) byłoby wprowadzanie do atmosfery około miliarda ton metanu i amoniaku rocznie. W ciągu trzydziestu lat gazy te ogrzałyby planetę o 10 K.

Przy okazji amoniak i metan będą chronić marsjańską powierzchnię przed słonecznym promieniowaniem nadfioletowym. Podczas tego procesu cząsteczki metanu i amoniaku - których średni czas życia w atmosferze wynosi kilkadziesiąt lat - będą stale niszczone, jednak nieprzerwanie trwać będzie także ich produkcja przez bakterie. Poza tym ocieplenie klimatu i wydzielanie się gazowego dwutlenku węgla z regolitu prowadzić będą do pogrubienia warstwy ozonowej, chroniącej przed promieniowaniem nadfioletowym powierzchnię planety, jak również niższą warstwę gazów cieplarnianych, metanu i amoniaku. (Do powstawania ozonu przyczynia się dwutlenek węgla. Obecnie Mars ma warstwę ozonu grubości 1/60 ziemskiej warstwy, całkiem nieźle, wziąwszy pod uwagę, że grubość marsjańskiej atmosfery wynosi 1/120 grubości atmosfery ziemskiej).

Przy stosowaniu łącznie przedstawionych metod, w ciągu kilkudziesięciu lat będzie możliwa zmiana suchej i mroźnej Czerwonej Planety w miejsce stosunkowo ciepłe i wilgotne, pozwalające na podtrzymywanie życia. Wprawdzie na terraformo-wanym Marsie ludzie nie mogliby oddychać atmosferą, odpadłaby jednak konieczność poruszania się w skafandrach kosmicznych. Podróże po powierzchni planety można by odbywać w normalnych ubraniach, zakładając jedynie prosty aparat do oddychania typu akwalung. Zewnętrzne ciśnienie atmosferyczne wzrośnie do poziomu tolerowanego przez ludzi, umożli-

350 • CZAS MARSA

wiając zorganizowanie ogromnych, osłoniętych wielkimi kopułami, przestrzeni mieszkalnych, wypełnionych powietrzem nadającym się do oddychania. (Kopuły będą mogły osiągać bardzo duże rozmiary, gdyż zniknie różnica ciśnień pomiędzy wnętrzem kopuły a środowiskiem zewnętrznym, która na etapie budowy bazy powodowała szereg ograniczeń konstrukcyjnych). W marsjańskim środowisku, obfitującym w dwutlenek węgla, zimnotrwałe gatunki roślin zaczną stopniowo pokrywać kolejne obszary planety. Po kilkuset latach wyprodukowany przez nie tlen osiągnie w atmosferze stężenie pozwalające oddychać, udostępniając w ten sposób powierzchnię Marsa wyżej rozwiniętym roślinom i coraz liczniejszym zwierzętom. Jednocześnie spadnie zawartość dwutlenku węgla, co spowoduje ochłodzenie klimatu. Można temu zapobiec, wprowadzając do atmosfery gazy cieplarniane tak dobrane, by zatrzymywały promieniowanie podczerwone o częstościach dotąd blokowanych w atmosferze przez dwutlenek węgla. Należycie kontynuowany proces ocieplania marsjańskiego klimatu z pewnością doprowadzi do sytuacji, gdy na powierzchni Czerwonej Planety przestaną być potrzebne kopuły osłaniające konstrukcje mieszkalne.

Ożywienie hydrosfery

Początki terraformowania Marsa - ocieplenie planety i pogrubienie atmosfery - wiążą się z użyciem zaskakująco prostych metod: miejscowej produkcji chlorowcowych pochodnych węglowodorów (freonów), wspomaganej przez pożyteczne bakterie. Otrzymane w wyniku tych procesów atmosferyczne zawartości tlenu i azotu byłyby jednak zbyt niskie dla wielu gatunków roślin, a Czerwona Planeta pozostałaby miejscem stosunkowo suchym, gdyż topnienie marsjańskich lodów i zmarzliny z głębokich warstw gleby trwałoby setki lat. Podczas drugiego etapu terraformowania uaktywniona zostanie hydrosfera Marsa, skład atmosfery zacznie nadawać się do oddychania dla wyżej rozwiniętych roślin i prymitywnych zwierząt. Postępujący wzrost temperatury przyda znaczenia wytwa-

TERRAFORMOWANIE MARSA • 351

rzaniu w przestrzeni kosmicznej dużych zwierciadeł skupiających promienie słoneczne.

Niewykluczone, że w wyniku stosowania orbitalnych luster bardzo prędko dojdzie do ożywienia hydrosfery. Omawiane wcześniej zwierciadło o promieniu 125 km, przeznaczone pierwotnie do pobudzenia wydzielania się gazów z czap polarnych, można użyć na przykład do ogrzania znacznie mniejszych obszarów, uzyskując moc 27 TW (terawatów; jeden terawat jest równy milionowi megawatów). Dysponując taką mocą, ludzie będą mogli tworzyć jeziora zasilane topniejącym lodem: 27 TW wystarczy, by stopić 3 biliony ton lodu rocznie (ilość mieszcząca się wewnątrz jeziora o długości 200 km i głębokości 75 m). Pojedyncze zwierciadło pozwoli szybko wydobywać z gleby duże ilości uwięzionej w postaci wiecznej zmarzliny wody i kierować je do nowo powstałych marsjańskich ekosystemów. W miarę jak ciekła woda coraz szybciej i obficiej będzie krążyć w środowisku, nabiorą tempa procesy rozkładania pokładów azotanów w wyniku działania bakterii denitryfikacyjnych oraz rozprzestrzeniania się roślin po powierzchni planety. W konsekwencji wzrośnie atmosferyczna zawartość azotu i tlenu. Skutkiem aktywizacji hydrosfery będzie zniszczenie obecnych w marsjańskim regolicie związków o właściwościach utleniających (dzięki eksperymentom przeprowadzonym przez Yikingi wiemy, że w obecności wody są one nietrwałe) oraz wprowadzenie do atmosfery kolejnych partii tlenu. Choć technologia budowy kosmicznych luster będzie wymagać aż nazbyt majestatycznych metod, trudno przecenić korzyści dla procesu terraformowania, wynikające z władania mocą dziesiątek terawatów w postaci kontrolowanej wiązki promieni słonecznych.

Nasycanie planety tlenem

Wytworzenie atmosferycznego tlenu w ilościach wystarczających dla rozwoju życia zwierzęcego stanowić będzie najbardziej wymagający pod względem technologicznym aspekt terraformowania Marsa. Bakterie i proste organizmy roślinne prze-

352 • CZAS MARSA

trwają w atmosferze beztlenowej, ale wyżej rozwinięte rośliny potrzebują zawartości atmosferycznego tlenu na poziomie przynajmniej l mbar, ludzie zaś - 120 mbar. Wprawdzie w marsjańskim regolicie występują ponadtlenki i azotany, które po podgrzaniu, teoretycznie, wydzielą do atmosfery tlen i azot w postaci gazowej. Niestety, w tym celu konieczne byłoby dostarczenie niewyobrażalnych ilości energii, sięgających 2200 terawatolat na każdy uzyskany milibar. Podobnych ilości energii potrzebują rośliny, by wytwarzać tlen z dwutlenku węgla, jednak podstawową zaletą roślin jest ich samodzielne rozprzestrzenianie się na planecie. Produkcja tlenu na Marsie dzieli się zatem na dwa etapy. Najpierw trzeba będzie użyć metod siłowych, wspomaganych przez pierwsze cyjanobakterie i inne prymitywne organizmy roślinne, w celu uzyskania minimalnej zawartości tlenu w atmosferze (rzędu l mbar), umożliwiającej przyjęcie i rozprzestrzenienie się na powierzchni Marsa wyżej rozwiniętych gatunków roślin. Dysponując trzema znajdującymi się na orbicie lustrami o promieniach 125 km oraz zakładając występowanie na Marsie dostatecznych ilości odpowiednich substancji, pierwszy etap będzie można zrealizować w ciągu mniej więcej 25 lat. Alternatywne podejście zakłada wykorzystanie fotosyntetyzujących bakterii, które po stu latach wzbogaciłyby atmosferę o l mbar tlenu. W każdym razie, gdy już uda się zgromadzić początkową, minimalną ilość tlenu atmosferycznego, a pogrubiona warstwa dwutlenku węgla wywierać będzie wyższe ciśnienie i ograniczać padające na powierzchnię promieniowanie kosmiczne, oraz gdy po powierzchni planety płynąć będą większe ilości wody, nadejdzie odpowiedni moment, by wprowadzić na Marsa genetycznie zmodyfikowane rośliny. Powinny być przystosowane do przetrwania w warunkach marsjańskiego regolitu oraz przeprowadzania fotosyntezy z wysoką wydajnością; towarzyszyć im będą pozostające z nimi w symbiozie bakterie. Przyjmując, że rośliny te w ciągu kilkudziesięciu lat pokryją całą powierzchnię planety, oraz że - w wyniku modyfikacji kodu genetycznego -będą dokonywać fotosyntezy z wydajnością 1% (jest to wysoka wydajność, lecz spotykana wśród ziemskich roślin), wytworzą

TERRAFORMOWANIE MARSA • 353

tlen w ilościach odpowiadających źródłu mocy 200 TW. Metody biologiczne - łącznie z wykorzystaniem 90 TW mocy kosmicznych zwierciadeł oraz systemem energetycznym, znajdującym się w ludzkich bazach na powierzchni Marsa, dostarczającym 10 TW (obecnie ludzkość wytwarza na Ziemi w przybliżeniu 13 TW) pozwolą w ciągu 900 lat uzyskać zasoby tlenu atmosferycznego o ciśnieniu 120 mbar, wystarczającym, by ludzie oraz wyżej rozwinięte zwierzęta mogły przetrwać w otwartej przestrzeni. Istotne skrócenie tego okresu może być konsekwencją budowy jeszcze potężniejszych elektrowni, uzyskania roślin wydajniej fotosyntetyzujących (lub nawet prawdziwych maszyn fotosyntetyzujących, zdolnych do samodzielnego namnażania). Sądzę, że perspektywa przyspieszenia procesu nasycania tlenem marsjańskiej atmosfery będzie stanowić czynnik wywierający bardzo silną presję na opracowanie potrzebnych technologii. Zaznaczam, że również wykorzystywana na większą skalę technologia kontrolowanej syntezy termojądrowej może przyspieszyć proces terraformowania, a jednocześnie ułatwić załogowy transport międzyplanetarny. Gdyby terraformowanie Marsa zaowocowało równie przydatnymi efektami ubocznymi, może się okazać, że realizacja programu przekształcania Czerwonej Planety otwiera przed ludzkością całe miriady światów nadających się do zamieszkania.

Dar dla przyszłości

A świadczy o tym świat nowo stworzony, Drugie niebiosa, bliskie bram niebieskich, Na czystym morzu z kryształu wzniesione, Którego obszar jest niemal bezmierny, A gwiazdy liczne i każda być może Mieszkaniem czyimś; [... ]

John Milton, Raj utracony

(przekład Macieja Słomczyńskiego)

Wyniki teoretycznych wyliczeń nie pozostawiają wątpliwości co do wykonalności projektu terraformowania Marsa. Urze-

354 • CZAS MARSA

czywistnienie marzeń o przekształceniu Czerwonej Planety wymaga jednak ludzkiej obecności, pozwalającej zbadać Marsa i poznać metody eksploatacji miejscowych zasobów. Z pewnością gra warta jest świeczki - zwłaszcza że stawką jest cały świat.

W pewnym sensie rozważania o terraformowaniu Marsa prowadzą nas do punktu wyjścia. Czy należymy do najwyższej klasy bytów zamieszkujących Wszechświat, czy też nasza pozycja jest niższa? Kepler dowiódł, że prawa rządzące kosmosem mogą zostać zrozumiane przez ludzki umysł. Wysłanie na Marsa pierwszych astronautów świadczyć będzie o osiągalno-ści pozaziemskich światów. Gdyby jednak udało się terrafor-mować Czerwoną Planetę, znaczyłoby to, że światy w kosmosie poddają się działaniu rozumnej ludzkiej woli.

Mars ma szansę stać się drugim domem nie tylko dla człowieka i „ryb morskich, ptactwa powietrznego, bydła i wszystkich zwierząt pełzających po ziemi"7, lecz także dla wielu wciąż nie narodzonych gatunków. Nowy świat przyczynia się do powstawania nowych form życia, dlatego na zmienionych obszarach terraformowanego Marsa przywiezione z Ziemi życie zacznie ewoluować i rozmnażać się, tworząc nowe gatunki, nieznane i różnorodne.

Terraformowanie Marsa stanowi cudowne dziedzictwo dla przyszłych pokoleń - nie tylko nowy świat dla rozwoju życia i cywilizacji, lecz także przykład, co potrafią osiągnąć ludzie obdarzeni rozumem i odwagą, gdy kierują się porywającą wizją i wyznawanymi ideałami. Ludzie nigdy nie staną się bogami. Jeżeli jednak gatunek ludzki potrafi terraformować Marsa, oznaczać to będzie, że ludzie przewyższają zwierzęta i że noszą w sobie wyjątkową, zasługującą na szacunek boską iskrę. Wszyscy będziemy dumni, przyglądając się przekształconemu Marsowi. Historia terraformowania zainspiruje do podejmowania podobnych wyzwań i realizacji kolejnych zadań wiodących ludzkość ku gwiazdom.

7 Nawiązanie do cytatu z Księgi Rodzaju, Rdz 26 (przyp. red.)-

TERRAFORMOWANIE MARSA • 355

RÓWNANIA MODELU UKŁADU MARSA

Równanie (1) pozwala oszacować średnią temperaturę na Marsie jako funkcję ciśnienia atmosferycznego CO2 i stałej słonecznej:

sr = 213,5(S025) + 20(1+S)P°'5,

(D

gdzie Tśr jest średnią temperaturą na planecie, wyrażoną w kel-winach, S strumieniem promieniowania słonecznego, przy czym przyjmujemy, że obecnie S = l, natomiast P to ciśnienie atmosferyczne na Marsie na średniej wysokości powierzchni planety, wyrażone w barach. (Dla mieszkańców równin zwykłe ciśnienie atmosferyczne wynosi l bar, co odpowiada 1000 hPa lub 14,7 funta na cal kwadratowy. Tak dziwna jednostka została przyjęta za normę z powodu wpływów, posiadanych przez ludzi, którzy żyli w pobliżu cuchnących bagien w okolicy najważniejszych stolic świata - Waszyngtonu, Londynu i Paryża).

Ponieważ atmosfera jest efektywnym środkiem transportu ciepła między biegunami a obszarami podzwrotnikowymi, przyjęliśmy z Chrisem McKayem następujące równanie:

(2)

Biorąc przybliżone wartości danych obserwacyjnych, można założyć, że

T = T = l 1T

max *• równik ' sr

(3)

oraz że globalny rozkład temperatury jest opisywany następującym równaniem:

- (Tmax - Tbiegun)

(4)

gdzie 0 jest szerokością areograficzną (północną lub południową).

356 • CZAS MARSA

Równania (l)-(4) przedstawiają temperaturę panującą na Marsie w funkcji ciśnienia dwutlenku węgla. Jak już jednak wspomnieliśmy, na Marsie ciśnienie dwutlenku węgla samo jest funkcją temperatury. Czerwona Planeta ma zasoby dwutlenku węgla trojakiego rodzaju: atmosferyczny dwutlenek węgla, czapy polarne, zawierające zamarznięty dwutlenek węgla, oraz dwutlenek węgla adsorbowany przez regolit. Oddziaływanie atmosferycznego dwutlenku węgla z zasobami w okolicach biegunowych jest należycie wyjaśnione: określone przez zależność prężności pary nasyconej dwutlenku węgla i temperatury na biegunach. Wartość tę otrzymujemy dzięki znajomości krzywej prężności pary dwutlenku węgla, która ma w przybliżeniu następującą postać:

P = 1,23 X 107 e-3170/Tbiegun.

(5)

Dopóki dwutlenek węgla jest obecny i w atmosferze, i w czapach polarnych, równanie (5) dokładnie określa, jak ciśnienie atmosferyczne dwutlenku węgla zależy od temperatury na biegunach. Gdy jednak wzrost temperatury na biegunach osiągnie punkt, w którym prężność pary znacznie przewyższa wartość uzyskaną dzięki masie zasobów w okolicy biegunów (pomiędzy 50 a 100 mbar), czapy polarne znikną, a atmosfera zacznie podlegać prawom rządzącym zasobami dwutlenku węgla w regolicie.

Szczegółowa postać zależności między zasobami wewnątrz re-golitu, atmosferą i temperaturą pozostaje nie znana. McKay8 zaproponował następującą funkcję:

= [CMaeT/Td]3-64,

(6)

gdzie Ma to ilość gazu adsorbowanego przez regolit w milibarach, C jest stałą o wartości dopasowanej tak, by równanie (6) opisy -

8 C. McKay, J. Kastings i O. Toon: Making Mars Habitable, „Naturę" 352 (1991), s. 489-496.

TERRAFORMOWANIE MARSA • 357

wało panujące na Marsie warunki, a Td - charakterystycznym przyrostem temperatury, koniecznym do rozpoczęcia wydzielania gazów z regolitu (temperaturą desorpcji). Zasadniczo równanie (6) stanowi wariant dobrze znanego prawa, opisującego zmianę położenia równowagi chemicznej w funkcji temperatury; dlatego możemy śmiało uważać, że ogólna postać równania jest poprawna. Z kolei wartość Td nie jest znana i z pewnością taką pozostanie do czasu pierwszych załogowych wypraw na Marsa. Skoro nie znamy wartości Td, przeanalizujemy zagadnienie, zmieniając Td w przedziale 15-40 K (im niższa wartość Td, tym łatwiejsze będzie terraformowanie). Następnie wykorzystujemy globalny rozkład temperatury, opisywany równaniem (4), do scałkowania równania (6) po całej powierzchni planety - w rezultacie uzyskujemy globalną wartość „ciśnienia regolitu". Otrzymujemy całkiem niezłe przybliżenie ąuasi-dwuwymiarowego problemu równowagi układu atmosfera/regolit, gdzie większość adsorbowanego dwutlenku węgla koncentruje się na zimniejszych obszarach planety. Z tego powodu w naszym modelu lokalne (w sensie szerokości areograficznej) zmiany temperatury, zwłaszcza na obszarach okołobiegunowych, mogą - jako zmiany średniej temperatury na planecie - istotnie zaważyć na oddziaływaniu układu atmosfera/regolit.

Wyniki otrzymane dzięki temu modelowi, przedstawione graficznie na rysunkach w niniejszym rozdziale, pozwalają sądzić, że terraformowanie Marsa jest wykonalne.

 

ROZDZIAŁ 10

WIDOK Z ZIEMI

 

Bez pieniędzy nie będzie występów

AUTOR NIEZNANY

 

Poprzednie rozdziały traktowały o możliwościach technologicznych oraz perspektywach otwierających się w wyniku załogowych lotów na Marsa. Czas jednak powrócić na Ziemię. Najpoważniejszą przeszkodą na drodze ku ludzkiemu poznaniu Marsa nie są techniczne szczegóły projektu misji ani ograniczenia związane z lotem i długimi dniami poświęconymi na odkrywanie planety. Największa przeszkoda nie ma nic wspólnego z Marsem. Podstawowa trudność wiąże się z naszą macierzystą planetą, kryje się pod płaszczykiem ziemskiej polityki. W jaki sposób zdobyć pieniądze na realizację programu?

Spotykamy się z przekonaniem o niewykonalności marsjań-skiej misji. Jego zwolennicy powołują się na przykład Inicjatywy Badań Kosmicznych (SEI), zgłoszonej przez prezydenta George'a Busha, i przedstawiają jako dowód, że amerykański system polityczny nie udzieli poparcia programowi wysłania ludzi na Marsa. Niemniej wyraźnie widać luki i błędy w rozumowaniu uzasadniającym ów „dowód": opiera się ono na założeniu, że skoro coś miało kiedyś miejsce, odtąd już zawsze musi się przydarzać. Ich zdaniem prezydent Bush starał się pójść w ślady J. F. Kennedy'ego, któremu udało się doprowadzić do sukcesu misji Apollo i lądowania na Księżycu, jednak na początku lat dziewięćdziesiątych sytuacja była odmienna

CZAS MARSA • 359

i nikt się nie poderwał na dźwięk rogu. Ponieważ Inicjatywa Badań Kosmicznych padła, oznacza to, że musiała paść, stąd i wszystkie przyszłe podobne inicjatywy są skazane na niepowodzenie. Czego należało dowieść.

Cały powyższy wywód roi się od błędów. Nieprawda, że prezydent Bush działał na rzecz SEI tak jak J. F. Kennedy działał na rzecz misji Apollo. Sytuacja bardziej przypomina postępowanie prezydenta Busha w stosunku do Kurdów, gdy ogłosił, że nadeszła godzina, uderzył w dzwon i opuścił pole bitwy. Dwayne Day z Instytutu Polityki Kosmicznej tak ocenia sytuację: „Bush był rzecznikiem badań kosmicznych w identycznym stopniu, jak»prezydentem środowiska naturalnego«lub»prezydentem dbającym o szkolnictwo«- czyli bez przekonania i wyłącznie dla pozorów". Oczywiście, dodatkowo zaszkodził sprawie Raport 90-dniowy, oceniający koszty SEI na 450 miliardów i przedstawiający harmonogram działania rozłożony na 30 lat. Problem leży jednak nie w samym Raporcie 90-dniowym; sednem sprawy są politycy, gotowi tolerować błędy w nim zawarte.

Pragnę dokładnie wyjaśnić, co mam na myśli. W czerwcu 1990 roku, gdy Raport 90-dniowy znajdował się w początkowej fazie upadku, uczestniczyłem w dużej, sponsorowanej przez NASA konferencji, poświęconej napędowi rakietowemu i inicjatywie SEI, która odbywała się na Uniwersytecie Stanu Pensylwania. Zwracając się do plenarnego posiedzenia uczestników konferencji, kongresman Robert Walker (z partii republikańskiej, reprezentujący Pensylwanię) otwarcie przedstawił obecnym przedstawicielom przemysłu lotniczego i kosmicznego powód, dla którego inicjatywa SEI nie zyskała poparcia oraz funduszy w Kongresie: mianowicie grupa najwyższych szefów NASA - wówczas pod kierownictwem administratora Richarda Truly'ego - poinformowała Kongres, że jeśli NASA otrzyma odpowiednie fundusze na kontynuację programów promu kosmicznego i stacji kosmicznej, to nie będą przejmować się wynikiem głosowania w sprawie SEI. Innymi słowy, kierownictwo NASA nie raczyło próbować przekonać Kongres do programu, który przez prezydenta Busha został uznany za

360 • CZAS MARSA

priorytetowy. Często wyrażano opinię, że to prawdziwy sabotaż oraz że Richard Truły powinien wylecieć ze stanowiska. Mark Albrecht i Pete Worden, stojący wówczas na czele amerykańskiej Narodowej Rady Badań Kosmicznych, starali się zmienić powstałą sytuację, jednak z powodu prezydenckiej apatii upłynęły całe dwa lata, zanim Truły odszedł, a do tego czasu inicjatywa SEI zdążyła upaść.

Brak zaangażowania ze strony prezydenta Busha oraz sprzeciw kierownictwa NASA sprawiły, że Inicjatywa Badań Kosmicznych stała się sierotą, którą popierali jedynie pracownicy Narodowej Rady Badań Kosmicznych i paru sprzyjających jej kongresmanów. Pozbawieni siły przebicia, zmuszeni byli podstępnie uzyskiwać w Kongresie niewielkie dotacje na SEI. Gdy polityczni oponenci rządzącej administracji zauważyli tę słabość, rzucili się, by wykorzystać sytuację do upokorzenia prezydenta Busha i Dana Quayle'a, przewodniczącego Rady Badań Kosmicznych. Kevin Kelly, doradca senator Barbary Mikulski (z partii demokratycznej, reprezentującej Maryland). kierował masakrą, starając się systematycznie doprowadzić do zablokowania wszelkich dotacji dla NASA, nawet zupełnie nie związanych z inicjatywą SEI.

Gdy w 1992 roku dyrektorem NASA został Dań Goldin, jedynym sposobem na ocalenie programów badawczych dotyczących załogowej misji na Marsa było zerwanie ich powiązań z SEI, oraz - po roku prób ratowania inicjatywy - ostateczna rezygnacja.

Porównując Napoleona Bonaparte, genialnego stratega wojennego i politycznego, z jego ciotecznym wnukiem, Napoleonem III, Karol Marks skonstatował: „Wydarzenia historyczne zawsze powtarzają się dwa razy: najpierw jako tragedia, a później jako farsa". Uwaga ta stosuje się również w przypadku prezydentów Kennedy'ego i Busha. Podobno, gdy armia Napoleona III ginęła pod Sedanem, cesarz spędzał czas grając w bilard. W pewnym sensie prezydent Bush przegrał batalię o Marsa w Kennebunkport, gdzie pływał żaglówką. Niepowodzenie SEI potwierdza, że armię, której generałowie grają w bilard podczas bitew, czeka zawsze klęska.

WIDOK Z ZIEMI • 361

W Ameryce istnieje duże, choć nie ujawnione poparcie dla programu załogowych misji na Marsa. Wiem to z pierwszej ręki, gdyż spotykałem zwolenników programu, przemawiając na spotkaniach najrozmaitszych organizacji społecznych nie posiadających żadnych interesów związanych z badaniami Marsa, od klubów rotariańskich po związki hydraulików. Najczęściej powracało następujące pytanie: „Co się stało, że nie realizujemy tego programu?" Wielekroć słyszałem od słuchaczy: „Pamiętam loty Apollo. Czy nie planowano następnie wysłania ludzi na Marsa? Dlaczego zarzucono kontynuację programu? Moim zdaniem Ameryka powinna rozwijać badania kosmiczne".

Bez przerwy spotykam się z podobnymi opiniami. Podstawowe zastrzeżenie pod adresem programu kosmicznego ze strony opinii publicznej nie dotyczy zbyt wysokich kosztów; przede wszystkim niepokój budzi brak wskazanego kierunku rozwoju. Ludzie czują się oszukani - nie przez NASA, lecz przez polityków. Zrezygnowano z przyszłościowych badań, rozpoczętych w latach sześćdziesiątych. Co się stało? Dlaczego zatrzymaliśmy się w miejscu? Moje bezpośrednie doświadczenie podważa podsuwane politykom opinie, że ludzie w sercu kraju nie przejmują się zdobywaniem kosmosu.


Дата добавления: 2015-10-28; просмотров: 44 | Нарушение авторских прав


<== предыдущая страница | следующая страница ==>
28 страница| 30 страница

mybiblioteka.su - 2015-2024 год. (0.019 сек.)