Студопедия
Случайная страница | ТОМ-1 | ТОМ-2 | ТОМ-3
АрхитектураБиологияГеографияДругоеИностранные языки
ИнформатикаИсторияКультураЛитератураМатематика
МедицинаМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогика
ПолитикаПравоПрограммированиеПсихологияРелигия
СоциологияСпортСтроительствоФизикаФилософия
ФинансыХимияЭкологияЭкономикаЭлектроника

Człowiek zostaje przez Kościół przywołany do wierzenia, a nie do myślenia. Tym sposobem człowiek przez całe swoje życie ćwiczy się w 7 страница



W „Zwoju wojennym", znalezionym nad Morzem Martwym (powstałym w II albo I w. p.n.e.) imię anioła Gabriela stanowi napis na żołnierskich tarczach armii oczekującej wielkiej wojny, prowadzonej z motywów zemsty.[50]

Jednak w scenie zwiastowania opisanej przez Łukasza Gabriel nie pokazuje niczego ze swojej twardości oraz działalności niszczycielskiej bądź zgubnej dla ludzi i aniołów. Krwi na jego rękach - jeśli aniołowie mają ręce - nie było widać. Twardziel zmiękł, to co straszne stało się delikatne i przyjacielskie. Anioł spożył zapewne wcześniej jakiś niebiański środek zmiękczający charakter i głos. A jednak niezbędne było, aby powiedział: „Nie bój się Mario." Prawdopodobnie dziewczyna Maria bała się tak straszliwego anioła.

Według poglądów żydowskich uczonych pierwszych wieków po narodzeniu Chrystusa, Gabriel z Michałem należą do tych aniołów, którzy nie podlegają zasadzie przemijania, podczas gdy pozostałych aniołów dotyczyło to, co powiedział o nich rabin Chelbo (ok. 300 r. n.e.): „Nigdy jeszcze żaden oddział aniołów nie zaintonował powtórnie pieśni pochwalnej; codziennie Bóg stwarza nowy oddział aniołów, które intonują przed Nim nową pieśń, by potem znowu zniknąć." Również inni rabini nauczali o codziennym znikaniu aniołów[51]. Szkoda, że również aniołowie muszą umierać, będąc swego rodzaju aniołami drugiej kategorii, przeznaczonymi do odrzucenia (Wegwerf-Engel).

Zresztą Gabriel posiada określone znaczenie nie tylko dla chrześcijan i Żydów, ważną rolę odgrywa także w islamie, gdyż to właśnie Gabriel był tym, który prorokowi Mahometowi podyktował Koran, święte pismo islamu. A potem, przy wniebowzięciu Mahometa „Gabriel był tym, który zatrzymał kamień ze świątyni, który chciał w ślad za Mohammedem udać się do nieba, i odcisk jego ręki na nim się znajduje"[52].

W chrześcijaństwie odegrał później swoją rolę jako patron posłańców i gazeciarzy. Papież Pius XII ogłosił go w 1951 roku patronem radia i służby łączności; telewizja mogłaby się także znaleźć w tym gronie.

Spośród imion aniołów uznanie zyskały jedynie Michał, Gabriel i Rafael. Wymienianie dalszych imion zostało zabronione na synodzie rzymskim w 745 roku za czasów papieża Zachariasza. Zabronił on używania takich imion aniołów jak: Uriel, Ragull, Inias, Tubuel, Tubuas, Sabaok i Simiel, które wymieniał człowiek o imieniu Adalbert, skazany za herezję. Człowiek ów twierdził, że w Jerozolimie spadł mu z nieba list Chrystusa, w którym między innymi wymienione były właśnie te imiona. Nic mu to nie pomogło. Synod oświadczył, że nie są to imiona aniołów, lecz demonów.[53]

Zresztą już synod w Laodycei we Frygii (druga połowa IV wieku) wypowiedział się przeciwko czczeniu aniołów i ich kultowi. Synod uchwalił, że „chrześcijanie nie powinni opuszczać kościoła Bożego, czcić aniołów i wprowadzać kultu aniołów"[54]. Pod tym względem synod idzie śladami Listu do Kolosan, który także zwraca się przeciwko czczeniu aniołów: „ Niechaj was nikt nie odsądza od nagrody, zamiłowany w uniżaniu siebie i przesadnej czci aniołów… " (Kol 2, 18).



Królestwo aniołów z jego różnymi klasami jest w swojej strukturze dość skomplikowane. Poza zwiastunami - „anioł" to tyle co „zwiastun" - niebo zamieszkują całe uzbrojone armie. Łącznie w Starym Testamencie dadzą się wyróżnić następujące grupy aniołów: cherubinowie, serafinowie, erelinowie, chajoci i ofanimowie[55]. Istnieli aniołowie stróże dla każdego człowieka (1 Mojż 21, 17 i n.), jak też dla całych narodów; tak na przykład Michał był patronem-stróżem Izraela (Dan 12, 1).

Według Talmudu istniały miliardy aniołów, a każdemu Żydowi „towarzyszyło dwa tysiące, a według innych poglądów - nawet jedenaście tysięcy aniołów"[56].

W teologii katolickiej z powodu skomplikowanego charakteru całego zagadnienia nie ma zupełnej jasności i zgody w nauce o aniołach. Niektóre rodzaje starotestamentowych aniołów w międzyczasie wyginęły czy zaginęły, na miejsce niektórych dodano nowe rodzaje. Odpowiednio do różnych rodzajów, które są jednocześnie synonimami klas, wyróżnia się aktualnie serafinów, cherubinów, throni, dominationes, virtutes, potestates, principatus, archaniołów i aniołów. Najniższe rangą nazywają się po prostu „aniołami".

Także w odniesieniu do klas czy kast, które się zresztą nazywa „chórami", nie zawsze panowała zgodność poglądów. Ojcowie Kościoła mówili o chórach w liczbie pięciu do ośmiu, inni znów o dziewięciu albo więcej. O dziewięciu chórach mówił Cyryl Jerozolimski (†386), podobnie Atanazy (†373), Ambroży (†397), Bazyli (†379), Chryzostom (†407) i Hieronim (†419/420). Papież Grzegorz I Wielki (†604) zatwierdził liczbę dziewięciu klas[57], a także teologowie-scholastycy, z których największy, Tomasz z Akwinu (†1274), do dzisiaj jest miarodajny, podzielali to stanowisko. Jednak papież Grzegorz I twierdził, że klasy „virtutes" i „principatus" zamieniły się wzajemnie miejscami.

Aniołowie są pierwotnie istotami pogańskimi, gdyż wiara w ich istnienie jest starsza aniżeli wiara w biblijnego Boga. Kiedy jeszcze nikt niczego o tym Bogu nie wiedział, o istnieniu aniołów wiedziano już bardzo dużo. Już w starych tekstach ugaryjskich (Ugarit) z młodszej epoki kamiennej (IV i III tysiąclecie przed naszą erą) w zasiedlonym północno-syryjskim państwie-mieście napotykamy istoty spełniające rolę boskich posłańców. Również u Asyryjczyków i Babilończyków istnieli aniołowie jako posłańcy i słudzy bogów. To odziedziczone i przejęte wyobrażenie o czymś na kształt niebiańskiego dworu zostało rozwinięte w hebrajskiej Biblii, w Starym Testamencie.

Niektóre szczegóły, dotyczące wszystkich aniołów, być może mogłyby się stać przedmiotem ogólnego zainteresowania. „Jako istoty duchowe, które nie są zbudowane z części cielesnych, nie mogą aniołowie, jak ciała, zapełnić przestrzeni tak, by ich części odpowiadały częściom zajmowanej przez nich przestrzeni, lecz tak, że znajdują się całkowicie w określonej przestrzeni i w całości we wszystkich częściach tej przestrzeni."[58]

Według Tomasza z Akwinu aniołowie nie potrzebują posługiwać się językiem, gdyż „wola, z którą jeden anioł przedstawia drugiemu swoje stany wewnętrzne, sama już w pełni wystarcza"[59]. Język aniołów jest więc czysto duchowego charakteru. Dla ludzi są aniołowie istotami niemymi.

Ponadto, ukazując się człowiekowi, anioł nie dokonuje za pomocą przyjętej cielesności żadnych aktów witalnych - jako że postać cielesna, w której się ukazuje, jest dlań tylko narzędziem - jedynie wykonuje mechaniczne czynności naśladowcze, lecz pozbawione wewnętrznej zasady życiowej.[60]

Wspólne z ludźmi mają aniołowie to, że różni ich wiedza: niektórzy wiedzą więcej, inni mniej. Ale także aniołowie mogą się uczyć i dlatego aniołowie stojący w hierarchii niżej mogą być pouczani przez aniołów znajdujących się wyżej w hierarchii.

Posiadamy bliższe dane o dwóch rodzajach aniołów, mianowicie o serafinach i cherubinach. Serafinów widział prorok Izajasz, kiedy został powołany przez Boga (Iż 6, 2). „Serafiny stały ponad Nim [Bogiem]; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swoją twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan zastępów… Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem." Jeden zaś z serafinów powiódł rozżarzonym węglem po wargach proroka oczyszczając go tym samym. O istocie serafinów w gruncie rzeczy niczego więcej się nie dowiadujemy.

Z cherubinami spotykamy się zaraz na początku Biblii, mianowicie po wypędzeniu Adama i Ewy z raju. We wschodniej części raju Bóg nakazał zająć miejsce cherubinom, by zagrodzić ludziom drogę do drzewa życia. U Ezechiela znajdujemy obszerny opis tych aniołów. Według niego, cherubini są istotami człekopodobnymi, z których każda posiada głowę z czterema twarzami. „Pierwsze było obliczem wołu, drugie obliczem człowieka, trzecie obliczem lwa, a czwarte obliczem orła" (Ez 10, 14). Istoty te miały cztery skrzydła i cztery okrągłe nogi. W pobliżu każdej z tych istot znajdowało się koło. Nie odwracając się mogły się one poruszać na wszystkie strony. Gdy szły, koła poruszały się wraz z nimi, kiedy leciały, koła latały z nimi, a w trakcie latania rozlegał się olbrzymi huk. Kiedy jednak istoty te stały w miejscu, skrzydła nie poruszały się. Między kołami buchał ogień. Nie ulega wątpliwości, że aniołowie, których opisuje Ezechiel, dysponowali jakimś sprzętem technicznym. To, że von Däniken przypuszcza, iż było to spotkanie z pozaziemskimi astronautami, nie budzi zdziwienia. O pozostałych klasach aniołów nie ma w Biblii żadnych bliższych danych.

Ale również diabeł jest aniołem, i nie ma nikogo, komu uczyniono by tyle niesprawiedliwości, kogo by tak zdiabolizowano, jak właśnie diabła. Słusznie zatem używa się w języku ludowym zwrotu: „Ty biedny diable." W Starym Testamencie, w którym się prawie nie pojawia i odgrywa jedynie marginesową rolę, należy on do „synów Bożych" (Hiob 1, 6), co jest zresztą także synonimicznym określeniem aniołów. On nie został przez Boga wyklęty i nie odłączył się też od społeczności Bożej. Jednakże nawet jeśli nie należy do tych aniołów, którzy „stoją w obliczu Boga" - jak to jest powiedziane o Gabrielu - to przecież należy do tych, którzy mają z Bogiem bezpośredni kontakt i którzy zaliczeni zostali do niebiańskiego dworu.

Spełnia przed Bogiem rolę oskarżyciela ludzi. Dzieje się tak na przykład w przypadku Hioba, w którego pobożność powątpiewa. Starotestamentowe hebrajskie słowo „szatan" pochodzi z języka prawniczego i oznacza „oskarżyciela w sądzie", i w tym samym sensie antagonistę. Szatan jest czymś w rodzaju niebiańskiego prokuratora. W greckim przekładzie słowo "szatan" oddawane zostało przez diabolos, co oznacza „oskarżyciel, oszczerca", jako że człowiek wcale nierzadko czuje się spotwarzony, kiedy wysuwa się przeciwko niemu zarzuty. Z greckiego diabolos zrodziło się w języku niemieckim zapożyczenie (Teufel), co znaczy „diabeł". Dodajmy, iż wąż w raju nie był diabłem, był to jedynie demon przysparzający szkody, albo po prostu symbol pokusy, któremu dopiero później w wyobrażeniach ludu nadano znaczenie diabła.

W związku z kościelnymi procedurami beatyfikacyjnymi do niedawna posługiwano się jeszcze pojęciem advocatus diaboli. Jest to w pełni oryginalne miano nadawane duchownemu wyłuszczającemu ewentualne zarzuty (Generalglaubensanwalt) mogące stanowić przeszkodę w procesie kanonizacyjnym; ale trafiono w przysłowiową dziesiątkę. W tym określeniu pojawia się stare pojmowanie szatana. Rzecz jasna, adwokat, o którym mowa nie jest w tym znaczeniu adwokatem diabła, że mógłby wywołać negatywny wpływ, zły skutek. Adwokat ten jest raczej rzecznikiem występującym w interesie znalezienia prawdy, który podnosi te zarzuty, jakie można by wysunąć przeciwko kanonizacji danej osoby. Jest szatanem w pierwotnym rozumieniu tego słowa.

Tylko w jednym miejscu, zupełnie jakby drugorzędnym, w Starym Testamencie określa się szatana jako inspiratora grzechu; zawarta ta myśl jest w I Księdze Kronik (21, 1): Dawid zostaje przezeń przywiedziony i zwiedziony do policzenia ludności Izraela. A Bóg był przeciwko dokonywaniu spisu ludności. Jednakże w paralelnym miejscu w II księdze Samuelowej (24, 1) to Bóg sam namawia Dawida do grzechu przeprowadzenia spisu ludności. Szatan nie jest więc właściwie jeszcze mocą, która całkowicie oddzieliła się od Boga.

Dopiero w postarotestamentowym żydowskim piśmiennictwie, a więc w ciągu dwóch stuleci przed narodzeniem Chrystusa, ma miejsce proces przeciwstawiania sobie Boga i szatana jako wrogów. Z oskarżającego antagonisty człowieka przekształca się on w antagonistę Boga i przywódcę antyboskiego królestwa, staje się po prostu synonimem złej zasady. Ludzka fantazja wytwarza więc, w celu odciążenia Boga od zła, coraz większy dystans między Bogiem i szatanem. W cytowanej już Księdze Henocha, w nawiązaniu do starego podania o związkach niebiańskich mężczyzn (=aniołów) z ludzkimi kobietami[61], wyłuszczono obszernie w mroczno fantastyczny sposób ideę upadku aniołów. Inspiratorem i przywódcą upadłych aniołów jest - według Henocha - szatan. Z anielskich „dzieci z nieprawego łoża", owoców anielskiej rozpusty powstają demony; są one (tylko) dychami wywołującymi szkody i choroby.

W Nowym Testamencie szatan jest już nosicielem wszystkich negatywnych, wrogich Bogu cech, które ukształtowały się w okresie późnego judaizmu. Szatan jest nadludzkiej miary sprawcą zła. Pierwotne rozróżnienie między szatanem a demonami zostaje w Nowym Testamencie jeszcze w znacznej mierze utrzymane. Jednak od czasów ojców Kościoła różnice te zacierają się coraz bardziej; opętanie diabelskie i demoniczne zlewają się w jedno. Ów całkowicie późnohebrajski, nowotestamentowy i chrześcijański diabelsko-demoniczny upiór jest jeszcze dzisiaj żywy wśród biskupów i innych skromnych poczciwców.

Wiara w diabła jako pierwotnego sprawcę zła jest zabobonem. Człowiek wynalazł diabła po to, by odciążyć samego siebie. Człowiek nie chce być odpowiedzialny za swoje czyny, ale to właśnie on jest jedynie za nie odpowiedzialny. On i tylko on, nikt inny, jest księciem piekła tej ziemi. Nie oznacza to, że powinno się przez to pomniejszać moc zła i demoniczność zła w świecie.

Chrześcijanie natomiast istnienie zła w świecie traktowali zawsze tylko jako dowód istnienia diabła. Herbert Haag w swojej książce Vor dem Bösen ratlos? (1978) cytuje biskupa Grabera z Regensburga. Ten ostatni powiedział - z okazji słynnego już dzisiaj wypadku opętania w Klingenburgu w latach siedemdziesiątych, kiedy to opętaną ponoć studentkę z polecenia biskupa Würzburga poddano kościelnym egzorcyzmom, w rezultacie których zmarła - „Jeśli nie byłoby Złego, wówczas człowiek sam musiałby być odpowiedzialny." Człowiek nie chce być odpowiedzialny sam, najchętniej w ogóle nie chciałby być odpowiedzialny za swoje postępowanie. „Czy Bóg mógłby stworzyć człowieka jako tak potworny wytwór?" - pyta dalej biskup Graber i natychmiast daje odpowiedź: „Nie, to niemożliwe, gdyż On jest miłością i dobrocią. Jeśli nie ma diabła, nie ma też Boga."

Wraz z tym teologicznym wzlotem myśli, według którego istnienie diabła jest nieodzownie konieczne dla istnienia Boga, problem zostaje tylko przesunięty. Biskup zdaje się „na moment zapomniał, że według nauki kościelnej również diabeł został stworzony przez Boga… a więc Bóg mimo wszystko stworzył potwora"[62].

Inwazję demonów przeżywają zresztą od pewnego czasu Włochy. Jednym z najbardziej znanych egzorcystów Włoch jest ojciec Gabriel Amorth, duchowny zakonu Św. Pawła, członek Papieskiej Międzynarodowej Akademii Mariologicznej w Rzymie. Do niego zwróciło się z prośbą o pomoc - jedynie od 1986 roku, według jego własnych danych -dwanaście tysięcy opętanych, ewentualnie ich bliskich. Z tego powodu wnioskował na posiedzeniu Włoskiej Konferencji Biskupów o utworzenie centrali, której zadaniem byłoby kształcenie i koordynacja pracy egzorcystów.

W wywiadzie dla włoskiego czasopisma „Oggi" z 1 czerwca 1992 roku ojciec Amorth zwraca uwagę na to, że również Jan Paweł II jest aktywnym egzorcystą oraz informuje, że papież w roku 1984 z pewnością dokonał dwa razy egzorcyzmów i również później - podobnie jak poprzednio w Polsce - wypędził diabła.

W związku z procesami dotyczącymi egzorcyzmów w Niemczech dnia dzisiejszego, w dniu 24 kwietnia 1978 roku „Der Spiegel" następująco cytował hamburski „Bild": „Prokurator uznał, że poczytalność wszystkich czterech oskarżonych osób [w klingenberskim procesie o egzorcyzmy] jest w znacznym stopniu zmniejszona - z powodu ich głębokiej religijności."

Pytania o źródło zła, o źródło łez i diabelskich spraw w świecie, na które nie był w stanie odpowiedzieć żaden teolog, ludzie stawiali zawsze. Pisarz Kościoła Laktancjusz, który w 317 roku został przez Konstantyna powołany do Trieru na wychowanie księcia Kryspusa, oddaje przemyślenia greckiego filozofa Epikura (†271/270 p.n.e.) pisząc: „Albo Bóg pragnie usuwać zło, ale nie jest w stanie tego uczynić, albo Bóg może to uczynić, ale tego nie chce, albo Bóg nie chce i zarazem nie może tego uczynić, albo Bóg chce i może to uczynić. Jeśli Bóg chce, ale nie może - nie jest wszechmocny; jeśli może, ale nie chce - nie jest wszechdobry; jeśli nie może i nie chce tego uczynić, nie jest ani wszechmocny, ani wszechdobry; ale jeśli chce i może - dlaczego nie usunie zła?"[63].

Jeśli chodzi o źródła zła teologowie zawsze opowiadali się za drugą z wymienionych możliwości, że mianowicie Bóg może usunąć zło, ale z jakichś tam powodów nie chce tego uczynić. Teologowie byli raczej skłonni czynić ustępstwa co do wszechmiłosierdzia Bożego niż co do Jego wszechmocy. Bóg potężny zawsze znajduje więcej zwolenników niż Bóg współczujący. Człowiek bowiem kształtuje swój wizerunek Boga według własnego wizerunku, a dla niego, człowieka, potęga i moc znaczą wiele, czasem wszystko, podczas gdy miłosierdzie - znacznie mniej, czasami nic. Powinniśmy jednak cały problem przemyśleć. Bóg nie może usunąć zła, chyba że utopi ludzkość. Tak więc nie pozostaje Mu nic innego jak smutek i żal.

 

 

Rozdział V

Drzewa genealogiczne Jezusa

 


 

 

Chrześcijanom udowadnia się niekiedy taki stan rzeczy, co do którego albo nikt nie pragnie, by mu go udowadniano, albo nie można go dowieść. W przypadku relacji dotyczących drzew genealogicznych Jezusa w Ewangeliach Mateusza i Łukasza mamy do czynienia z obiema powyższymi ewentualnościami. Próba dowodzenia, że Jezus wywodzi się od Adama - jak usiłuje wykazać Łukasz - jest absolutnie zbędna, gdyż wszyscy ludzi się od niego wywodzą. Nie jest też do udowodnienia, dlaczego Jezus pochodząc konkretnie przez tego, a nie innego jest Zbawicielem świata. Znaczenia Jezusa jako Zbawiciela świata nie da się wyczytać z Jego genealogii, niby z fusów po kawie.

Przykładu takiej fuso-kawiarnianej teologii dostarcza Joseph Kürzinger w szeroko znanej katolickiej Biblii (edycja Pattloch); w komentarzu do drzewa genealogicznego przedstawionego przez Łukasza pisze on: „Prowadzenie drzewa genealogicznego przez Abrahama cofając się w prezentacji wstecz do pierwszego człowieka ma u Łukasza wskazać na Jezusa jako Zbawiciela obejmującego wszystkich ludzi, także pogaństwo." Takie cofnięcie się wstecz już dlatego nie może wskazywać na uniwersalnego Zbawiciela, że wszyscy Żydzi pochodzą od Adama i rodu Abrahama.

Jeżeli ten, którego chrześcijanie określają mianem Syna Bożego, koniecznie musi wykazać się ludzko-synowskim pochodzeniem od Adama czy Abrahama, bądź Dawida - to jego znaczenie nadbudowane zostaje na dość marnych ludzkich podstawach. Już nie Jego stosunek do Boga ma jedynie rozstrzygający charakter, miarodajne okazuje się teraz raczej Jego pochodzenie od jakiegoś przodka. Nie można jednak i nie wolno znaczenia Jezusa mierzyć kryteriami, które przypominają i rozstrzygają na przykład przy hodowli rasowych koni, w przypadku której arabski ogier w rodowodzie może mieć istotne znaczenie.

Jezus poprzez przypisywane mu świadectwo drzewa genealogicznego zostaje pozbawiony jakiejkolwiek niepowtarzalności, gdyż wszyscy Żydzi byli potomkami Abrahama, a wielu - Dawida. Słusznie zapewne Hermann Samuel Reimarus (†1768) w swojej Apologie oder Schutzschrift für die vernünftigen Verehrer Gottes sądził, że wykazał, iż nawet gdyby się zaaprobowało pochodzenie Jezusa zgodnie z drzewem genealogicznym synów Dawidowych, zawsze otwarte pozostałoby pytanie: „…jeżeli On [Jezus] nawet pochodził z rodu Dawida, to czy jedynie On - i nikt inny spośród potomków Dawida, którzy żyli i jeszcze żyją - rzeczywiście musiał być Zbawicielem Izraela? Czy zapowiedź pojawienia się Zbawiciela jako wywodzącego się z rodu Dawida zawiera wskazówki posiadania takich cech osobistych, które wszystkie pasują do Jezusa i do nikogo więcej?"[64].

Nie tylko nikt takiego dowodu nie może dać, ale wręcz przeciwnie: istnieli na pewno bardziej autentyczni (echtere) potomkowie Dawida w Izraelu. Wskazanie na synostwo z rodu Dawida w przypadku Jezusa, zawarte w obu drzewach genealogicznych dotyczących Józefa, a nie dotyczących przodków Marii, posiada ten mankament, że podważa znaczenie katolickiej nauki o dziewiczym poczęciu. Jest to przecież teologiczna schizofrenia, jeżeli dobry katolik może powiedzieć, więcej - powinien powiedzieć: „Jezus jest potomkiem Dawida", a nie wolno mu powiedzieć: „Jezus jest synem Józefa", za pośrednictwem którego jedynie przecież ten pierwszy jest potomkiem Dawida. I na odwrót: jeżeli Jezus jest tylko rzekomym synem Józefa, jest też tylko rzekomym potomkiem Dawida. Jeżeli Józef jest tylko opiekunem (Nährvater), jak się go przywykło nazywać w środowiskach katolickich, to i Dawid jest też tylko opiekunem Jezusa.

Drzewa genealogiczne Jezusa pochodzą z czasów, kiedy Józef jeszcze uchodził za cielesnego ojca Jezusa. Mateusz umieszcza takie drzewo genealogiczne na początku swojej Ewangelii (1, 1-17), bezpośrednio przed opowiadaniem o dziewiczym poczęciu (1, 18-25). Narastająca katolicka biologizacja i ginekologizacja starożytnych wyobrażeń o dziewiczym poczęciu, która rozpoczęła się już we wczesnym świecie chrześcijańskim, czyni coraz bardziej problematycznym drzewo genealogiczne Józefa. Nie tylko bracia i siostry Jezusa z Ewangelii Mateusza (13) stają się uciążliwym i zbędnym balastem, ale także sam rodowód wraz z Józefem, jako pierwotnym cielesnym ojcem Jezusa.

Problem rodzeństwa Jezusa rozwiązała przejściowo ok. roku 150 Protoewangelia Jakuba (uczyniono z nich rodzeństwo przyrodnie), a w sposób ostateczny ok. roku 400 Hieronim (ten uczynił z braci i sióstr kuzynów i kuzynki), jak się o tym przekonamy w rozdziale poświęconym apokryfom.

Problem z ojcem, to znaczy z drzewem genealogicznym (Mt 1, 1-17) został dostrzeżony jeszcze przed faktem ostatecznego odredagowania Ewangelii, choć nie został rozstrzygnięty. Mateusz niespodziewanie przechodzi do Marii pisząc, że Jakub jest ojcem Józefa, męża Marii, z której urodził się Jezus, zwany Mesjaszem (w innym przekładzie: „zwany Chrystusem"; Christos jest greckim słowem oznaczającym Mesjasza = pomazańca). Ale tym sposobem łańcuch przodków został przerwany, Jezus pochodzi teraz od Marii, a już w nie tak oczywisty sposób od Józefa. Łukasz postępuje podobnie: „Był [Jezus], jak mniemano, synem Józefa, syna Helego."

Przez usunięcie problemu Józefa powstał nowy problem, że już mianowicie między Jezusem a Józefem rwie się łańcuch przodków, rozrywa się w zarodku, mimo że zgodnie z Łukaszem ma prowadzić aż do Adama, a według Mateusza - przynajmniej do Abrahama. Dla teologów katolickich nie stanowi to żadnego problemu. Rozstrzyga się go za pomocą chrześcijańskich bajek. Albo powiadają, że są to drzewa genealogiczne Marii, ewentualnie, że przynajmniej jedno z nich dotyczy Marii (temu stanowisku przeczy tekst), albo też, w bliższych nam czasach przedkładają nad inne takie wyjaśnienia, które budzą zdumienie każdego znawcy prawa żydowskiego: „Józef nie był wprawdzie podług więzów krwi - jak wyraźnie wskazują wersy 1, 18-25 - ojcem Jezusa, ale z punktu widzenia sensu prawa był Jego pełnoprawnym ojcem i tym samym dla niego [tj. Mateusza] uznanym Jego przodkiem" - tak twierdzi Joseph Kürzinger w katolickiej Biblii edycji Pattloch z 1970 roku, komentując ustęp Mateusza 1, 1-17, dotyczący rodowodu Jezusa.


Дата добавления: 2015-11-05; просмотров: 22 | Нарушение авторских прав







mybiblioteka.su - 2015-2024 год. (0.025 сек.)







<== предыдущая лекция | следующая лекция ==>